Natalia i Maciek to para młodych ludzi, którzy po roku przygotowań, w sierpniu 2023 roku zmienili swoje życie i przeprowadzili się z Warszawy do Lizbony. We wrześniu, będąc z dziećmi na wakacjach w Lizbonie, miałam przyjemność poznać ich osobiście. Umówiliśmy się na śniadanie w mojej ulubionej knajpce Honest Greens w dzielnicy Parque das Nações, a rozstaliśmy dopiero o zachodzie słońca. Spacerowaliśmy brzegiem Tagu robiąc przystanki na placach zabaw. Rozmawialiśmy o miłości do Portugalii i ekscytacji związanej z wielką przygodą zwaną emigracja, a także o trudnych decyzjach i ciężkich momentach. Mam nadzieję, że historia, którą opowiedzą Wam Natalia z Maćkiem będzie dla Was równie ciekawa i inspirująca jak dla mnie. Polecam włączyć ich ulubioną portugalską piosenkę i „Meu Amor de Longe” (link) i zanurzyć się w ich opowieści 🙂
Opowiedzcie o sobie, czym się zajmujecie zawodowo, co lubicie robić w wolnym czasie?
Natalia – Obecnie znalazłam pracę w Lizbonie, w międzynarodowej firmie. Pracuję w dziale Finansów na stanowisku Accounts Payable.
Maciej – Inwestycje na giełdzie oraz wynajem nieruchomości w woj. Mazowieckim.
W wolnym czasie (tym dłuższym) uwielbiamy podróżować, bo to właśnie wtedy czujemy, że „żyjemy”. Natomiast, w tym krótszym każde z nas ma zestaw swoich pasji, ale również tych wspólnych jak np. – fotografia, próbowanie nowych miejsc na gastronomicznej mapie Lizbony, czytanie książek, dbanie o aktywność fizyczną – trekking, jazda na rowerze. (W sumie w Lizbonie jazda na rowerze podupadła bo po pierwsze nie mamy rowerów, a po drugie słabe tu warunki na jazdę :P).
Pierwsze spotkanie z Portugalią

- kwiecień 2017, Óbidos – jedno z moich pierwszych zdjęć w Portugalii
- kwiecień 2017, Fátima – i niesamowity zapach wanilii, który unosi się wieczorem nad placem
Kiedy po raz pierwszy odwiedziliście Portugalię?
Natalia – do Portugalii przyleciałam po raz pierwszy w 2017 roku i od tamtej pory regularnie, co roku tu wracałam.
Maciej – do Portugalii przyleciałem po raz pierwszy w 2020 roku i od tej pory również wracam tu regularnie, co roku.
Jak wspominacie swoje pierwsze spotkanie z Portugalią?
Natalia – Dziwnie! Zacznijmy od tego, że ja wcale nie chciałam tu wtedy przyjechać! To był dla mnie bardzo ciężki moment i nie chciałam podróżować. Natomiast moja mama marzyła o tym, aby przylecieć do Fatimy i miał to być jej pierwszy lot samolotem. Dużo nowości, których bardzo się bała i bardzo chciała, abym jej towarzyszyła podczas tej wycieczki. Finalnie zgodziłam się i dosłownie od wyjścia z samolotu w Lizbonie, od pierwszego zaciągnięcia się portugalskim powietrzem, już wiedziałam, że jestem w swoim miejscu! Każdy kolejny dzień tylko mnie w tym utwierdzał.
Maciej – Było świetnie! To był nasz pierwszy wyjazd na którym ja nie musiałem nic organizować, bo Natalia miała wszystko zaplanowane jeszcze przed zakupem biletów! Portugalia sama w sobie mnie zachwyciła, ale wiem też, że to sprawa organizatorki, która od razu zabrała mnie w same niesamowite miejsca – m.in. Nazare i Cabo da Roca z niesamowitą siłą oceanu. To jest coś!
Czy już wtedy pomyśleliście o tym, że chcecie tu mieszkać?
Natalia – Tak, ale byłam te 7 lat młodsza i w zupełnie innym miejscu w życiu. Kończyłam wtedy 2 kierunki studiów, miałam pracę w Warszawie i żyłam na naprawdę fajnym poziomie finansowym. Chciałam z tego korzystać, a szukając ofert pracy np. w Lizbonie, wiedziałam, że będę musiała bardzo mocno to swoje życie ograniczyć. I chyba nie byłam wtedy na to gotowa, ale teraz widzę, że wszystko dzieje się po coś.
Maciej – Podczas pierwszego wyjazdu nie. To był czas, gdy chcieliśmy dużo podróżować w różne miejsca, więc nie było wtedy jeszcze wizji osadzenia się w jednym miejscu.
Życie w Polsce
Jak wyglądało Wasze życie w Polsce?
Myślę, że nasze życie w Polsce było materialnie bardzo dobre. Pracowaliśmy obydwoje w spółce skarbu państwa i była to zdecydowanie nasza bezpieczna przystań. Dzięki niej mogliśmy swobodnie podróżować, kiedy tylko chcemy. Mieszkaliśmy w samym centrum Warszawy więc mieliśmy wszędzie blisko. Nie mamy dzieci. Wiemy, że nasze życie w Polsce w ogólnym rozrachunku było dla wielu idealne i nasycone wolnością. A jednak my ciągle czuliśmy się tam nie na swoim miejscu, bo doszłam do momentu, gdzie pieniądze nie były już najważniejsze. Grono znajomych również mocno się zmieniło, bo nie wszyscy „akceptowali” to, że jesteśmy w ciągłej podróży i jesteśmy niezależni. Przez ciągłe podróże szukaliśmy po prostu swojego miejsca i Polska nim nie była.
Decyzja o emigracji
Czy rozważaliście inne kierunki do życia za granicą?
Tak, wspólnie rozważaliśmy Sycylię ze względu na to, że to nasz drugi ulubiony kierunek. Dodatkowo, bardzo niskie koszty zakupu nieruchomości zachęcają do osiedlenia się tam. Natomiast po kilku wizytach oraz analizowaniu za i przeciw oraz możliwości jakie tam mamy – Sycylia pozostaje naszym kierunkiem na trip, nie na życie.
Planowaliście przeprowadzkę do Portugalii czy była to spontaniczna decyzja?
Na początku mojej „znajomości” z Portugalią bardzo chciałam się tu przeprowadzić. Często miałam wrażenie, że próbowałam na wszystkie sposoby – bezskutecznie. Finalnie stwierdziłam, że ok, będę po prostu ją odwiedzać i to mi wystarczy. Po poznaniu Maćka i zorientowaniu się, że mamy podobne spojrzenie na życie, zaczęliśmy bardzo dużo podróżować i szukać tego swojego miejsca poza Polską. Zajęło nam to 3 lata.
Dlaczego akurat Portugalia?
Na to nie ma chyba jednej odpowiedzi. Ja Portugalię kocham. Maciek zauroczył się nią na tyle, że chciał tu zamieszkać. Obydwoje chcieliśmy mieć blisko ocean, dobrą pogodę, spokojniejsze życie. Czyli wszystko to, co jest w Portugalii.
Ile czasu minęło od decyzji do przeprowadzki do Portugalii?
Rok przygotowywaliśmy się do przeprowadzki. Rok, bo planowaliśmy całkowicie zamknąć życie w Polsce – zbudować jeszcze większe zaplecze finansowe, rzucić pracę, przygotować mieszkanie na wynajem w Warszawie, zająć się organizacją życia w Portugalii, sprzedać rzeczy, nauczyć języka itp. To naprawdę ogrom pracy!
Baliście się wyprowadzki z Polski i życia za granicą?
Może to być śmieszne i naiwne, ale nie. Jechaliśmy do miejsca, które znaliśmy dosyć dobrze. Mamy tu znajomych do których wiem, że mogę się zwrócić.
Natalia – Kolejną moją „siłą” była znajomość języka portugalskiego – przed wyprowadzką uczyłam się go rok i on zdecydowanie przydał się tu od pierwszych dni. Dzięki niemu czułam się o wiele pewniej i mogliśmy poradzić sobie w stresujących sytuacjach, np. przy załatwianiu formalności w urzędzie.
Jak decyzję o przeprowadzce przyjęli Wasi najbliżsi?
Natalia – Ja ważne decyzje podejmuję zawsze samodzielnie, dlatego przez pierwszy okres nie mówiłam o tym nikomu. Musiałam ułożyć sobie to wszystko i obmyślić plan po to, aby późniejsze pytania nie wprowadziły we mnie niepewności. O wyprowadzce powiedziałam najpierw siostrze, która (chyba) była zaskoczona, ale rozumiała to w 100%, bo sama mieszkała chwilę za granicą. Moja siostra była i jest moim ogromnym wsparciem w całym tym temacie wyprowadzki i życiu tutaj. Zaraz później powiedziałam rodzicom i tu nie było już tak kolorowo. Tata potrzebował wyjaśnienia, bo nie umiał sobie tego od razu wyobrazić – po co, za co i dlaczego. Finalnie bardzo trzymał za mnie kciuki i zaczął planować podróż do Portugalii. Mama … przez cały czas brała to za żart, nie dopuszczała tej myśli do siebie, aż do 2 dni przed wylotem! Wtedy zrobiła mi awanturę, pożegnała się rzewnymi łzami i przestała do mnie odzywać na dwa miesiące. Tyle potrzebowała, aby zaakceptować moją decyzję.
Kilkoro bliskich znajomych dowiedziało się kilka miesięcy przed – bardzo kibicowali. Cała reszta osób dowiedziała się już po fakcie.
Maciej – U mnie było zdecydowanie „prościej”, bo mama tę decyzję przyjęła niesamowicie pozytywnie. Co mnie zresztą zaskoczyło, bo kiedyś nie była tak otwarta na takie pomysły. Powiedziała, że gdyby była młodsza zrobiłaby dokładnie to samo. Od początku bardzo kibicowała w tym planie i układała ogromne wizje, np. aby wynająć od razu ogromne mieszkanie i podnajmować pokoje innym. Znajomi chyba byli zaskoczeni, ale mimo wszystko wszyscy pozytywnie podchodzili do tego pomysłu. Razem trzymaliśmy się tego, aby nie mówić o całym planie zbyt wielu osobom, dla własnego dobra.
Przeprowadzka do Portugalii

- 2023, przeprowadzka – oboje złożyliśmy wypowiedzenia z korpo i postanowiliśmy to świętować, bo to był ogromny przełom!
- Akcja oczyszczania mieszkania była dla nas totalnie wykańczającym zadaniem – fizycznie i psychicznie.

- Ostatnia kolacja i ostatnie śniadanie w Polsce! nie mieliśmy już talerzy ani herbaty, jedliśmy w dosłownie pustym mieszkaniu, na ręcznikach zamiast stołu.

- Wieczór pakowania dzień przed wylotem i największe załamanie – ze zmęczenia i z niemocy, dodatkowo wszystko co wymyśliliśmy z pakowaniem już wtedy wiedzieliśmy, że się nie uda. Miały być worki próżniowe – po napompowaniu zabierały powietrza. Mieliśmy zabrać rzeczy typu kawiarka, kubek, miska – finalnie nic z tego nie wyszło i ledwo zmieściły się nasze kosmetyki. Na szybko zostawialiśmy rzeczy w piwnicy, aby zmieścić się w limicie bagażu.
- Zapasy leków – bo dostaliśmy instrukcje, że w Portugalii w aptekach jest drogo i ciężko dostać podstawowe leki bez recepty.

- Całe życie w 3 walizkach i dwóch plecakach ?
- Z czego jedna roztrzaskała się w czasie wyjmowania z samolotu w Lizbonie. Na szczęście nic nie wyleciało dzięki materiałowi zabezpieczającemu. Nie dostaliśmy zwrotu od linii – podobno nam się nie należał. Dostaliśmy 40 euro zadośćuczynienia.
Jak wyglądała Wasza przeprowadzka? Czy zostawiliście w Polsce jakieś swoje rzeczy? Jeśli zabraliście wszystko, to w jaki sposób?
Wyprowadzka to było ogromne logistyczne przedsięwzięcie. Musieliśmy zostawić mieszkanie zupełnie czyste, bez ani jednej rzeczy prywatnej, ponieważ szło pod wynajem. Nie spodziewaliśmy się, że wywiezienie wszystkich rzeczy zajmie tyle czasu! Robiliśmy to chyba na 10 tur samochodem, a tak naprawdę do ostatniej chwili ciągle oddawaliśmy jakieś drobiazgi, które nie mieściły się w walizce. W dniu wylotu upychaliśmy jeszcze rzeczy w piwnicy, a na lotnisku moja siostra czekała na znak, aż przejdziemy kontrolę bagażu. Dopiero wtedy mieliśmy pewność, że wreszcie wszystko mamy! Do Portugalii lecieliśmy z 1 walizką 20kg, każdy miał również walizkę kabinową i plecak. Wszystko zapakowane na max. W Polsce oczywiście zostało bardzo dużo naszych rzeczy, ale wiedzieliśmy, że za 3 miesiące przylatujemy na tydzień i wtedy zabierzemy resztę. Dodatkowo, nie chcieliśmy zabierać wszystkiego ze względu na mieszkanie, którego w dniu wylotu nie mieliśmy! Mieliśmy go dopiero szukać na miejscu więc musieliśmy mieć jak najmniej rzeczy, aby swobodnie przemieszczać się między lokalami.
O Lizbonie
Dlaczego wybraliście Lizbonę na miejsce do życia?
Lizbona daje niesamowicie dużo możliwości, zwłaszcza na początku. Tutaj jest właściwie wszystko na wyciągnięcie ręki, to samo z pracą. Docelowo na pewno zamieszkamy w mniejszej miejscowości, ale na razie cieszymy się z tego czasu tutaj.
Za co lubicie Lizbonę?
Lizbonę lubimy za to, że codziennie czymś nas zaskakuje. Mieszkamy w dzielnicy Graça, bardzo klimatycznej. Jest tu właściwie taka mieszanka idealna – turyści docierają tylko do pewnej części – np. taras widokowy „Miradouro da Graça”, jest wiele zaułków wciąż pustych, knajpek nieodkrytych i znanych tylko mieszkańcom. Na głównym placu „Largo da Graça” czasem organizowane są mini festyny z budkami pełnymi jedzenia i muzyką, ze straganami z rękodziełem. Mamy tu już portugalskich znajomych, z którymi wymieniamy powitania rano i życzymy miłego dnia. Nieraz czujemy się tu jak w totalnie innym mieście, nie jak w stolicy kraju! I tak jest dla mnie w całej Lizbonie – niesamowicie i zaskakująco.
O wynajmie i domu w Lizbonie

- Miejsce, które pokochaliśmy i nazwaliśmy domem!

- Po 1,5 mies zostaliśmy zalani przez sąsiada zza muru – zacementował naszą rynnę, która wylała do kuchni podczas ulewy. Nie byliśmy w stanie osuszyć mieszkania i zrobiliśmy najdroższy zakup od przeprowadzki – osuszacz powietrza za 150 euro.
- Pierwsza Wigilia w Portugalii – najpiękniejsza! Z daniami portugalskimi i polskimi akcentami jak opłatek i makowiec.
Dużo czasu zajęło Wam szukanie nieruchomości na wynajem?
Myślę, że nie jestem najlepszym przykładem, ponieważ w szukaniu nieruchomości mieliśmy ogromne, ale naprawdę ogromne szczęście. Sytuacja mieszkaniowa w Portugalii jest bardzo ciężka, na wielu płaszczyznach. Ceny są niesamowicie wysokie, wiele młodych osób nie może pozwolić sobie na zakup czy nawet wynajem więc mieszkają z rodzicami. Po naszym przyjeździe było tu wiele manifestacji na ten temat, portugalscy artyści często umieszczają w przestrzeni publicznej prace, które wskazują na ten problem.
My mieszkania szukaliśmy jeszcze z Warszawy, ale prawda jest taka, że zdalnie jest to ciężko załatwić. Najlepsze oferty od razu znikają z rynku, wiadomo. Po przylocie mieliśmy wynajęty nocleg na tydzień i wtedy planowaliśmy szukać na stronie Idealista.pt i chodzić od razu na spotkania. W rzeczywistości – przylecieliśmy w nocy z piątku na sobotę, a w niedziele znaleźliśmy już mieszkanie z ogłoszenia na Idealiście. Napisaliśmy wiadomość po portugalsku, a po chwili dostaliśmy odpowiedź … po polsku! Tego samego dnia poszliśmy na spotkanie z właścicielką, która okazała się Polką.
Szukanie mieszkania to chyba było coś, co stresowało nas najbardziej, bo wiedzieliśmy o oszustwach i problemach ze znalezieniem czegoś w „normalnej cenie”. Śmiejemy się, że afirmowaliśmy to ciągle przed wylotem. I to naprawdę zadziałało!
Jaki jest Wasz dom?
Idealny! Naprawdę! Na ten moment jest dla nas idealny i opowiadając o nim często nazywamy go naszym domkiem <3 Mieszkamy w dzielnicy Graça, bardzo blisko centrum, a mimo wszystko jest tu cicho i spokojnie. Nie jest to blok, a rządek parterowych domków ze wspólnym patio, odsuniętych od ulicy uliczką wjazdową. Ma żółty kolor, które niesamowicie kojarzy nam się ze słońcem i Lizboną. Sam dom ma ok 30 m kw – salon/sypialnię, oddzielną kuchnię i łazienkę. Dla naszej dwójki na ten moment to jest rozwiązanie idealne. Odwiedzili nas kiedyś przyjaciele i powiedzieli nam później, że od razu wiedzieli, że to my tu mieszkamy, bo wprowadziliśmy już klimat do tego miejsca.
Za co najbardziej lubicie swój dom?
Najbardziej lubimy nasz dom za to, że czujemy się tu naprawdę jak w domu! Były takie dni, kiedy nie chcieliśmy z niego wychodzić. Chcieliśmy po prostu cieszyć się tym miejscem, usiąść na zewnątrz z winem. Nasz dom to nie tylko te kilka ścian, ale też sąsiedzi bez których nie byłoby już tu tak samo. Mam wrażenie, że wszystko toczy się tu naturalnie i w jakiejś określonej kolejności. Wiemy mniej więcej, kiedy ktoś idzie na obiad, kiedy wraca z pracy, kiedy wywiesza pranie. W porównaniu do Warszawy nie czujemy się tu obco, ale jak część tego życia, mimo, że nie jesteśmy Portugalczykami.
O życiu w Portugalii

- Przylatując do Lizbony na początku żyliśmy dzięki oszczędnościom więc logiczne, że nie chcieliśmy ich wykorzystywać.
- Prawda jest taka, że jedliśmy totalnie najtańsze jedzenie – gotowy makaron z Pingo Doce, czy śniadanie – słodkość + espresso za 1 eur. Oprócz Pingo nie jedliśmy w ogóle na mieście. Natalia przez miesiąc schudła spokojnie 3 kg, a po 3 mies w Portugalii waga pokazała -8kg.
- Staraliśmy się jeść więc razem kolację zrobioną w domu, na naszym patio …

- … wszystko do czasu, kiedy odkryliśmy karaluchy przy kanalizacji podczas jednej z kolacji.
- Po ponad miesiącu życia na maksymalnych oszczędnościach i zaciskaniu pasa (dosłownie w przypadku Natalii), poszliśmy do restauracji i to była najpyszniejsza uczta na świecie! A miejsce do dziś jest naszym ulubionym ?
- Chwilę przed przylotem robiliśmy eksperyment z niebieskim piórkiem i ćwiczeniem podświadomości. Po przeprowadzce do Lizbony nie było dnia w którym go nie znajdujemy na ulicy! Nawet już nie liczymy ile ich jest i wszystko to odczytujemy jako dobrą kartę!

- Pamiętna noc pod urzędem Loja do Cidadao, aby dostać wreszcie numer podatkowy NIF.
- Czekaliśmy od 2 w nocy i dostaliśmy 2 prawie ostatnie numerki. Pula zamknęła się na numerze 34.
- Nasza ukochana kawiarnia koło domu, gdzie wchodzimy i kenler wie od razu co chcemy zamówić.
Mieszkacie w Portugalii od sierpnia 2023. Czujecie się tu już jak u siebie?
I tak i nie. Myślę, że czujemy się bardzo jak u siebie, ale mamy świadomość tego, że ciągle poznajemy ten kraj i prawdziwe życie w tym społeczeństwie. Tak naprawdę wszystko jest zupełnie inne od tego co zna się z wakacji. Portugalczycy mają swoją historię, swój styl życia, swoje problemy (bardzo inne niż Polacy) i ciągle próbujemy to poznawać, aby być bardziej świadomym mieszkańcem tego kraju. Chcemy móc rozmawiać z nimi i pokazać, że nie są nam obojętni.
Czy łatwo nawiązaliście nowe znajomości?
Wydaje mi się, że tak. Tutaj w Portugalii nowe znajomości często wychodzą naturalnie same. Wystarczy pójść do kawiarni, do sklepu, wyjść przed dom. Dodatkowo poznaliśmy bardzo, bardzo dużo Polaków. I to jest dla nas ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem! Wszystko to dzięki naszemu instagramowi i wiem, że mamy jeszcze drugie tyle osób do poznania na żywo, w różnych częściach kraju! Właśnie dzięki temu nie czujemy się tu aż tak obco.
W jaki sposób szukaliście znajomości?
Tak naprawdę to chyba ich nie szukaliśmy – one same nas znalazły! W Portugalii zaczęliśmy po prostu żyć, ludzie zaczęli nas kojarzyć i to tyle. Jest po prostu miło czasem porozmawiać, życzyć sobie miłego dnia. Druga część, tych polskich znajomości, przyszła do nas z instagrama. Po naszej przeprowadzce ludzie zaczęli się do nas odzywać, bo znali nas już jakiś czas. Co ciekawe, mieliśmy też spotkania z osobami, które przyjechały tu tylko na wakacje! To jest niesamowite, bo ktoś planuje swój dzień zwiedzania tak, aby mieć też czas na spotkanie z nami!
Czy czujecie się w Portugalii bezpiecznie?
Ogólnie tak – Portugalia jest wysoko na liście najbezpieczniejszych krajów! Oczywiście zawsze trzeba się pilnować – wszędzie. Mamy w Lizbonie miejsca, do których sami nie chcemy chodzić, bo nie będziemy się tam czuli komfortowo. Jednak naszym zdaniem najważniejsza jest po prostu świadomość i zdrowy rozsądek. Bardzo często zdarzało się Natalii wracać samej wieczorem, ale dobrze wie jaką drogę wybrać, aby była bezpieczna i w dodatku z pięknymi widokami na rzekę Tejo!
Co jest najpiękniejsze w życiu w Portugalii?
Wolność, ale to w bardzo szerokim kontekście. Przez wolność rozumiemy to, że idziemy rano na kawę za 1,30 euro, siadamy w kawiarni obok ludzi, których nie znamy i mimo to ucinamy miłe pogawędki, w portugalskim słońcu. Wolność to też dla nas brak przytłaczających zakazów i schematów, które wynieśliśmy z Polski. A będąc w Portugalii dopiero widzimy jak jest ich dużo. Czy to ze względu na schematyczne myślenie rodziny i znajomych – co powinniśmy, a co nie; czy to ze względu na zakazy, które funkcjonują w Polsce. Najprostszy przykład – przejdź w Polsce na czerwonym świetle przy policji – mandat. Zrób to samo w Portugalii – pomachają Ci i powiedzą, że wszystko ok. Małe rzeczy, a zmieniają naprawdę wiele!
A co jest najgorsze?
Na ten moment nie umiemy tego wskazać. Przyjeżdżając tutaj wiedzieliśmy mniej więcej jakie Portugalia ma wady i słabe strony. Żyjąc tu zaczęliśmy widzieć je na co dzień – np. straszna biurokracja, karaluchy, wilgoć, czekanie na wszystko i wszędzie. Mimo to żadnej z tych rzeczy nie nazywamy „najgorszą” bo przyjechaliśmy tu wiedząc o nich i akceptujemy je wszystkie. Każdy kraj ma swoje minusy i każdy wskaże inne.
A co jest najtrudniejsze?
Najtrudniejsze jest dla nas to, że jesteśmy czasem zdani zupełnie na siebie. Oczywiście żyjemy tu razem, mamy mnóstwo znajomych, którzy mogą nam pomóc. Ale wiesz, finalnie każdy z nas musi sam ze sobą stawać przed wyzwaniami, tymi dużymi i małymi – każdy samodzielnie robi krok. Natalia sama musi podchodzić do okienka w urzędzie i starać się o coś prosić po portugalsku. Sama jest w pracy, gdzie wszyscy w teamie między sobą rozmawiają po portugalsku. Maciek sam idzie na siłownię i jest otoczony portugalczykami, którzy często zagadują. I mimo tej ogromnej samodzielności, nieraz po całym dniu czujemy się totalnie wypaleni i zagubieni. I to jest normalne.
O języku portugalskim
Jakie języki znaliście przed wyprowadzką z kraju?
Natalia – Angielski na poziomie komunikatywnym i portugalski na poziomie A2/B1. Uczyłam się go od momentu decyzji o przeprowadzce, czyli od roku. Dużo rozumiałam z czytania, trochę mniej ze słuchu, ale wystarczyło to spokojnie na początkowe życie na miejscu i załatwianie spraw w urzędach.
Maciej – Angielski na poziomie komunikatywnym. Kiedyś uczyłem się hiszpańskiego i znałem wiele słów, które jak się okazało, często są podobne do portugalskiego. Zrozumiałem, że to niesamowicie pomocne!
Jak sobie radzicie z nauką języka portugalskiego? Jakim językiem porozumiewacie się w Portugalii?
Natalia – Myślę, że umiem już mówić coraz bardziej naturalnie. Od pierwszego dnia starałam się używać tylko tego języka mimo, że często ludzie przechodzili na angielski. Teraz po ponad 4 miesiącach jest mi już zdecydowanie łatwiej i umiem sobie poradzić w większości sytuacji. Chociaż wiadomo – to jest ciągła nauka czegoś nowego, chociażby akcentu.
Maciej – Zacząłem czuć chęć i potrzebę nauki tego języka. Staram się jak najwięcej słuchać ludzi w sklepie czy na ulicy, tego co mówi Natalia, często dopytuje o jakieś słówka. Portugalski naprawdę zaczął mi się podobać!
O pracy w Portugalii

- Pierwszy dzień w mojej portugalskiej korporacji – wtedy bałam się, że nie dam rady zrozumieć czegoś po angielsku. Nie wiedziałam jeszcze, że oni będą mówić we wszystkich językach, oprócz angielskiego.
Natalia w jaki sposób szukałaś pracy w Portugalii?
Przede wszystkim najpierw określiłam sobie w jakich miejscach w ogóle się widzę. Nie planowałam szukać pracy, ale na miejscu sytuacja się zmieniła i potrzebowałam mieć zabezpieczenie chociażby w postaci szerokiej opieki medycznej i innych profitów. Zdecydowałam szukać w tym co umiem i co robiłam przez ostatnie lata – praca w finansach, w dziale księgowości. Chciałam, aby to była duża korporacja, gdzie angielski będzie podstawowym językiem komunikacji.
Pracy szukałam głównie przez portal LinkedIn. Na początku przygotowałam całe swoje portfolio, ale tak naprawdę dobrze, w języku angielskim. Później szukałam większych firm, które działają w Portugalii i po prostu sprawdzałam ich aktualne ogłoszenia. Przed przyjazdem wszędzie na grupach czytałam, że ciężko znaleźć tu coś lepszego niż callcenter. Moim zdaniem to nieprawda – wszystko zależy czego się szuka, gdzie i jakie ma się umiejętności. Ogłoszeń na LinkedIn było bardzo dużo, a z mojej obecnej firmy odezwali się naprawdę od razu po wysłaniu zgłoszenia.
Jak wyglądała rozmowa kwalifikacyjna?
Na początku miałam krótką rozmowę z działem HR podczas której padły ogólne pytania czym się zajmowałam w Polsce i na jakim etapie jestem z formalnościami urzędowymi dot. zamieszkania w Portugalii. Rozmowa trwała może 10 min i była naprawdę bardzo przyjemna. Zakończyła się tym, że wstępny kwestionariusz zostanie przekazany do menedżera i on zdecyduje czy pasuję do profilu kandydata. W rzeczywistości jakieś 30 min po zakończeniu rozmowy miałam już maila z zaproszeniem na kolejne spotkanie, tym razem z menedżerem z działu finansów. To spotkanie trwało 20 min. Odpowiadałam tam na pytania ogólne – czym się zajmowałam w Polsce, czemu się przeprowadziłam. Miałam kilka case study, gdzie musiałam wskazać co zrobiłabym w danej sytuacji. Padło też kilka pytań z zakresu znajomości programu księgowego SAP. Spotkanie przebiegło w bardzo dobrej atmosferze. Miałam czekać na oficjalne wyniki rekrutacji, ale kolejnego dnia dostałam od HR ponowny telefon, że chcieliby mnie zatrudnić. Myślę, że cała rekrutacja przebiegła naprawdę ekspresowo. Nie zdążyłam pomyśleć i już … miałam pracę!
Jakie były początki pracy?
Cały czas czuję jakby to był początek, bo ciągle czuję ogromną mieszankę emocji. Z jednej strony cieszyłam się, że mam naprawdę dobrą pracę (jak na warunki w Portugalii) w firmie, która daje możliwości rozwoju. Z drugiej strony ogromnie bałam się, że sobie po prostu nie poradzę, bo nie pracowałam w 100% w języku angielskim. Szybko doszła też trzecia strona – ludzie. O ile wszyscy byli super przyjaźni, otwarci i pomocni, o tyle bardzo często czułam, i czuję nadal, wyobcowanie ze względu na język – ale nie angielski.
Jakim językiem posługujesz się w pracy?
Na rozmowie rekrutacyjnej przywitałam się po portugalsku „Ola, Bom dia”. Kobieta z HR odebrała to bardzo pozytywnie, zapytała ile się uczę i życzyła mi sukcesów w nauce. Na końcu dodała też, że niestety w tej firmie nie będę miała okazji go używać, bo mówimy tylko po angielsku.
Prawda jest jednak taka – gdybym nie umiała portugalskiego, odeszłabym z tej pracy już po pierwszym dniu. Do załatwiania spraw formalnych używamy języka angielskiego, również do kontaktu z naszym zespołem we Francji. Natomiast wszystkie luźne rozmowy w biurze prowadzone są między pracownikami raczej w języku portugalskim. I o ile na początku nie jest to tak męczące, o tyle z biegiem czasu można naprawdę poczuć się wyobcowanym. W mojej głowie powstało dużo barier przed rozmowami z moim portugalskim teamem. Oni wiedzą, że ja rozumiem, ale nie chcę usuwać z naszych kontaktów języka angielskiego. Dlaczego? Nie mam pojęcia jak zrozumiem księgowanie po portugalsku…
Czy w firmie, w której pracujesz jest wielu obcokrajowców?
Moja firma należy do sektora lotnictwa i jest korporacją międzynarodową. W Portugalii ma swój oddział usług biznesowych, w którym obecnie pracują ludzie z 36 różnych narodowości. To naprawdę dużo! Na co dzień jednak nie ma takiej możliwości, aby wszyscy jednocześnie byli w biurze. Ciężko więc zobaczyć tę skalę.
Co Cię najbardziej zaskoczyło?
Przede wszystkim zaskoczyłam sama siebie – że każdego dnia stawiam temu czoła i od nowa z uśmiechem zaczynam nowy dzień mimo, że nie do końca chcę. Zaskoczyli mnie też ludzie – w pracy miałam okazję poznać różne osobowości Portugalczyków, również tych negatywnie nastawionych na inne nacje. Dla mnie to ogromna lekcja, bo nigdy nie byłam wcześniej w takiej sytuacji.
Zaskoczyły mnie również badania medycyny pracy. Nie wyglądają zupełnie jak moje dotychczasowe w Polsce. Miałam pełne badania krwi, ekg serca, obszerne badanie wzroku. Oprócz tego oddzielny wywiad z lekarzem, który pytał o wszystko – o to jak się czuję w zespole, jak radzę sobie po przeprowadzce, czy wiem gdzie zgłosić się po ewentualną pomoc. Lekarz przeanalizował również leki jakie biorę i polecił przychodnie z lekarzami.
Czy jest coś, co Ci się wyjątkowo podoba w pracy w Portugalii w porównaniu z pracą w Polsce?
Na ten moment niestety nie. Jestem nauczona zupełnie innego trybu pracy niż ten, który panuje w Portugalii. Nie umiem po prostu na ten moment tak pracować. Może to przyjdzie z czasem … chociaż sama nie wiem czy tego chcę.
Na pewno jako plus mogę wymienić ogólne profity materialne – dobra pensja, karta lunchowa (doładowaną na miesiąc na odpowiednią kwotę dzienną; mogę z niej korzystać właściwie wszędzie – kawiarnie, obiady, markety itp), dodatek transportowy (miesięczna kwota, którą można wydać np. na bilet miesięczny) i to, że mam możliwość głównie pracy zdalnej z domu.
A czy jest coś, co Ci się nie podoba?
Nie podoba to może nie do końca trafne określenie, bo czuję jakbym stawała w kontrze do Portugalii. Powiedziałabym – trudno mi się przyzwyczaić do takiego stylu życia, bo go po prostu nie znam.
- Nie mogę zrozumieć tego, że jestem w pracy 9h dziennie, ponieważ obowiązkowa jest godzina na przerwę obiadową (która tu jest święta). Jeśli pracuję z domu to jest ok. Jeśli pracuję z biura to muszę zacząć o 7 jeśli chcę wyjść o 16.
- Nie umiem odnaleźć się w tym, że Portugalczycy nawet w pracy mają zatarte granice. Dla przykładu – rano wiele osób wita się przytulając, dając sobie buziaki. W Polsce nie wyobrażam sobie, że witam się w ten sposób. Mój mózg kojarzy to z życiem prywatnym, z dobrymi znajomymi – a praca to nie życie prywatne i świetna zabawa.
- Czuję się źle przez wyobcowanie językowe i przechodziłam z tym już różne fazy. Jestem osobą otwartą na ludzi i bardzo ciężko było mi odnaleźć się w sytuacjach, w których byłam odsuwana w pół zdania, dlatego bo rozmówcy nagle przechodzili na portugalski.
Czy widzisz różnice w pracy Portugalczyków i Polaków?
BARDZO DUŻO. Właściwie wszystko jest różnicą. Praca jest dla mnie pracą, nie spotkaniem towarzyskim. Chcę zrobić swoje zadania tak, aby lista malała. Z tego co obserwuje u siebie w biurze to oni działają zupełnie odwrotnie. Poranne rytuały powitania i popołudniowe pożegnania – wiele osób je praktykuje. Po przyjściu i przed wyjściem podchodzą do każdej osoby, którą znają, dają sobie dwa buziaki i zamieniają kilka zdań. Miło, ale ile czasu to zajmuje. Robią dużo przerw na kawę, papierosa, przejście się czy rozmowy między biurkami. Mają również godzinną przerwę na obiad, która jest święta. Średni czas odpowiedzi na maila to tydzień – również na tego z kategorii „tak lub nie”. Zauważyłam też, że z tego wszystkiego mają również problem ze skupieniem się na zadaniach do wykonania. Gdy mamy projekt z terminem oddania – ja jako jedyna mam wszystko gotowe na kilka dni przed. Natomiast wszyscy inni zaczynają myśleć jak przesunąć ten termin, bo się nie wyrobili.
O Polsce

- Pierwsza wizyta moje siostry w Portugalii i pierwszy gość w naszym portgalskim domu! Niesamowite wzruszenie!
- Pierwsze prezenty na pierwszą wizytę w Polsce!
- I pierwsza rzecz jaką zrobiliśmy od razu po powrocie do Portugalii.
Tęsknicie za Polską?
Może to być bezuczuciowe, ale nie. Nasza decyzja o przeprowadzce była umotywowana wieloma wydarzeniami z przeszłości. Nauczyliśmy się nie tęsknić za czymś co minęło, choć to mało portugalskie, bo oni właśnie żyją odwrotnie. Jedyne momenty, w których jest nam smutno są wtedy, gdy ktoś odwiedza nas tu w Lizbonie i później odlatuje do Polski. Gdy byliśmy w Polsce, przykre było pożegnanie się z bliskimi na lotnisku. Jednak to są momenty, one mijają, a życie toczy się dalej.
Jak często bywacie w Polsce?
Do Polski pojechaliśmy po 3 miesiącach od przeprowadzki ze względu na to, że Natalia musiała udać się na wizytę do swojego lekarza. Następna wizyta znowu za 3 miesiące, bo nie jestem jeszcze gotowa, aby szukać specjalisty tu w Portugalii 🙂 No i zawsze to miłe, aby spotkać się z bliskimi.
Czy myślicie czasem o powrocie do ojczyzny?
Nie, ale testowo zadajemy sobie to pytanie na koniec każdego miesiąca, gdy robimy opłaty. Według nas to ważne aby słuchać siebie i swoich potrzeb. Pytamy o to siebie nawzajem, aby sprawić czy wszystko ok, bo wiadomo dla naszej dwójki to totalnie nowa sytuacja i różnie możemy patrzeć na różne sprawy. Na szczęście obydwoje czujemy się tu szczęśliwi.
Chcielibyście, albo planujecie kiedyś wrócić do Polski?
Nie chcemy, nie planujemy, ale nigdy nie wiadomo co przyniesie życie. Bardziej myślimy o tym, aby stworzyć w Portugalii miejsce do którego będą mogli przyjeżdżać na chwilę lub na długiej nasi bliscy.
„Złote myśli” o Portugalii
Ulubiona pora roku w Portugalii
Jesień! Bo tak naprawdę w naszym rozumieniu to nie jest jesień, ale wciąż lato! Piękna, słoneczna pogoda, plażowanie, kąpiele w oceanie, cieszenie się życiem, mniejsza ilość turystów. Taka jest dla nas właśnie jesień w Portugalii.
Ulubiony region w Portugalii
Niestety nie umiemy wybrać … Każdy jest dla nas intrygujący, z własnymi tradycjami, ciekawostkami, kulturą. Jednak, jeśli spojrzeć na to logicznie to może centrum Portugalii, bo to świetna baza wypadowa do innych części kraju. No i oczywiście lotnisko w Lizbonie daje możliwości wielu lotów na portugalskie wyspy, czy jeszcze dalej!
Ulubione miasto
Lizbona, bo mimo tego, że znamy już ją tyle lat to ciągle szybciej bije nam tu serce i czujemy się jak za pierwszym razem!
Ulubiona wieś
Aljezur (lokalizacja) – tu obok jest właśnie plaża, którą wskazaliśmy jako naszą naj w Portugalii! Bardzo nam się tam podobało, a odwiedziliśmy to miejsce podczas Szlaku Rybaków.
Ulubiona plaża
Rok temu robiliśmy trekking brzegiem oceanu. Ta trasa to Rota Vicentina – Szlak Rybaków i prowadzi klifami, z których można podziwiać dzikie plaże i piękno oceanu. Tam przeżywaliśmy ciągłe zachwyty, naprawdę! Najbardziej zapamiętaliśmy chyba Praia da Bordeira (lokalizacja), nie chciało nam się jej opuszczać!
Ulubione miejsce na spacer w Lizbonie
Bardzo lubimy chodzić po Graça i Alfamie. Ciągle jeszcze nie odkryliśmy wszystkich uliczek, więc zawsze coś nas tu zaskakuje. Lubimy też spacery do centrum i wzdłuż rzeki Tag. Jeśli mamy dobry dzień i czas to ponosi nas aż do Belém.
Ulubiony sklep z pamiątkami z Portugalii
Przy okazji szukania prezentów na święta mamy kilka takich na liście. Natomiast jest jeden, który zawsze wszystkim polecamy – Art Gallery & Atelier (lokalizacja), zaraz przy zamku św. Jerzego. Tą galerię/sklep prowadzi pan Stefan, który maluje tam obrazy! To naprawdę prawdziwe dzieła sztuki z duszą! Można kupić obrazy w różnych rozmiarach, pocztówki, zakładki, magnesy itp. Wszystko z pięknymi kadrami z Lizbony. Bardzo polecamy!
Ulubiona kawiarnia
Tego też jest trochę, ale no uwielbiamy najbardziej „naszą”, zaraz obok domu. Nazywa się „Centro Ideal da Graca” (lokalizacja) i to taka typowa portugalska kawiarnia, ale obsługa nas zna i nigdy nie musimy czekać w kolejce, bo widząc nas, wiedzą doskonale co zawsze chcemy zamówić. Uwielbiamy tu siedzieć z kawą w słońcu! Natomiast druga, również obok domu i również typowo portugalska to „Milorde” (lokalizacja) i jest tam cudowny widok na żółty tramwaj 28. Polecamy tam usiąść na kawę!
Ulubiona piekarnia
Tu niespodzianka! Nie mamy takiego miejsca. Wypieki najczęściej kupujemy w Pingo Doce lub w kawiarniach.
Ulubione miejsce na lunch, ulubiona knajpka z portugalskim jedzeniem, ulubione miejsce na kolację
Połączyliśmy te 3 pytania w jedno, bo odpowiedź będzie taka sama – tradycyjna, portugalska knajpa z tym niezwykłym klimatem i obsługą, z którą ciężko przestać rozmawiać! Mamy wiele takich miejsc, do których lubimy wracać! Ale polecimy nasze ostatnie odkrycie w Lizbonie – „A Cabreira” (lokalizacja), oczywiście w naszej okolicy ?
Ulubione portugalskie danie
Z mięsa – bifana, a z ryb to wszystkie ryby pieczone z solą gruboziarnistą, pataniscas de bacalhau (kotleciki z dorsza) i arroz de feijão (ryż z fasolą, kolendrą, pomidorami). Ale tak naprawdę ciągle odkrywamy coś nowego!
Ulubiony portugalski słodycz
Zdecydowanie pão de deus! Poza tym wszystkie tutejsze musy – czekoladowe czy o pysznych, owocowych smakach oraz baba de camelo.
Top miejsce na wakacje w Portugalii
Pierwsze co nam przychodzi – Portugalia ? Każdy może znaleźć tu coś dla siebie, w zależności od potrzeb. Nasz top to aktywny wypoczynek z oszałamiającymi widokami na ocean. Świetnie w to wpisuje się np. trekking Szlakiem Rybaków. A najlepiej połączony z Festa do Santo Antonio w Lizbonie!
Najpiękniejsze miejsce turystyczne, które warto odwiedzić
To super trudne, bo jest ich naprawdę wiele! Nazaré (lokalizacja) jest hipnotyzujące i polecam, aby pojechać tam i poczuć siłę oceanu.
Ulubiona książka o Portugalii
„Lizbona – miasto, które przytula” Weronika Wawrzkowicz-Nasternak i Marta Stacewicz-Paixao (link). Już sam tytuł sprawia, że czuję ciepło na sercu na myśl o Lizbonie!
Ulubiona portugalska piosenka
„Meu Amor de Longe” Raquel Tavares (link), słuchałam jej ciągle po pierwszej wizycie w Portugalii. Dla mnie nasycona jest szczęściem i tym pierwszym zachwytem.
Ulubione portugalskie słowo
Właściwie to zwrot – tudo bem, czyli czy wszystko u Ciebie dobrze. Zwrot którego używa się tu wszędzie i ciągle. A ulubione dlatego, bo jest początkiem fajnych rozmów i poznawania ludzi.
Zakończenie
Gdybyście mieli wybrać jedno miejsce na świecie, w którym najbardziej chcielibyście mieszkać i nic nie stałoby na przeszkodzie, gdzie by to było?
W tym momencie – mniejsze, portugalskie miasteczko, które leży 3 lub 4 kilometry od oceanu. Własny dom i cieszenie się życiem w rytmie slow. To jest nasze marzenie!
Trzymam kciuki za spełnienie marzenia i dziękuję za rozmowę! ❤️
Natalię i Maćka znajdziecie na Instagramie @zajarani.zyciem, na którym codziennie dzielą się ciekawostkami z życia w Lizbonie i opowieściami o Portugalii.
A na koniec jeszcze fotorelacja ze wszystkich podróży Natalii i Maćka do Portugalii przed przeprowadzką.

- listopad 2017, Lizbona – w tym momencie byłam już zakochana w tym miejscu
- listopad 2017, Lizbona, dawny pensjonat gdzie właścicielkami były dwie Polki

- październik 2018, Lizbona
- październik 2018, Lizbona i sesja ślubna siostry ciotecznej

- lipiec 2019, Fátima i urodzinowa sesja
- lipiec 2019, Fátima i 25 urodziny
- lipiec 2019, Matosinhos – idealne miejsce na wycieczkę na plażę obok Porto i na spacer wzdłuż oceanu

- lipiec 2019, francesinha w Porto
- wrzesień 2020, lądowanie w Lizbonie i widok, który mnie strasznie rozczula – uwielbiam całym sercem!
- wrzesień 2020, Nazaré

- wrzesień 2020, Belém z widokiem na wieżę Belém
- wrzesień 2020, Cabo da Roca – miejsce, które oczarowało całkowicie Maćka
- wrzesień 2020, bifana w najlepszym miejscu w Lizbonie (As Bifanas do Afonso)

- wrzesień 2020, Lizbona i kawa z widokiem na tramwaj 28 w nieistniejącej już kawiarni, która “występowała” w filmie “Imagine” w reż. Andrzeja Jakimowskiego
- październik 2021, w drodze do Lizbony ze słownikiem, pierwsze próby mówienia po portugalsku
- październik 2021, Lizbona, Convento da Graça, jakieś 500 m od aktualnego domu

- październik 2021, Lizbona, punkt widokowy Graça; wtedy nie mieliśmy pojęcia, że za 2 lata będziemy mieszkać 500m od tego miejsca
- październik 2021, Lizbona i pierwsza kawa i ciastka zamówione w całości po portugalsku
- październik 2021, Lizbona – Casa do Alentejo

- październik 2021, Coimbra i portugalski obiad w klimatycznej knajpie, która wyglądała jak mieszkanie; lodówka stała “w kuchni”, obsługa wyjmowała talerze z kredensu, cudowny vibe
- październik 2021, Praia da Ursa – nasz pierwszy raz w tym niezwykłym miejscu
- październik 2021, Lizbona i nasze ulubione miejsce na kolację z fado

- czerwiec 2022, początek trekkingu Szlakiem Rybaków
- czerwiec 2022, koniec pierwszego dnia trekkingu, za nami 40 km z winem w foliowej torebce przez całą trasę – chcieliśmy je wypić po drodze, ale nie mieliśmy na to zupełnie siły
- czerwiec 2022, widok po 40 km trekkingu

- czerwiec 2022, gdzieś pośrodku niczego, wzdłuż oceanu
- czerwiec 2022, Aljezur i kolacja w naszym pensjonacie, po 40 km trekkingu najpyszniejsza bifana na świecie
- czerwiec 2022 – Sagres i meta naszego 4 dniowego trekkingu

- czerwiec 2022, Lizbona – Bairro Alto
- czerwiec 2022, Lizbona – Alfama podczas Festa de Santo Antonio
- czerwiec 2022, Lizbona – Praça do Comércio