Minęło kilka dni od naszego powrotu z Chorwacji. Kilka dni, od czasu, kiedy ostatni raz widziałam słońce 😉 Ciemności panujące za oknem i prószący od czasu do czasu śnieg nastroiły mnie do wcześniejszego niż zwykle dekorowania mieszkania lampkami i do pieczenia. Tradycyjnie jak co roku w tym okresie sięgnęłam po nasz ulubiony przepis na czekoladowe ciasteczka. Ciasteczka, które jedzone przy nastrojowym świetle nie pozwalają myśleć o braku słońca, tylko ułatwiają rozkoszowanie się przedświątecznym czasem. Nie wierzycie, spróbujcie 😉
Wpisy z naszej wyprawy do Chorwacji zacznę od relacji z najważniejszego dla nas dnia – szóstych urodzin Tosi. Dzień urodzin był deszczowy, dlatego wtedy jedynie zmokliśmy na placu zabaw, a następnie rozgrzewaliśmy się pijąc ciepłe kakao, siedząc pod kocem i oglądając film familijny. Urodzinowy spacer przełożyliśmy na następny dzień. Pojechaliśmy do Splitu, jednego z naszych ulubionych chorwackich miast, które pokażę Wam na naprawdę wieeeelu fotografiach.
O urodzinach, emocjach, niespodziankach i o wyborze prezentów możecie poczytać w magazynie Mamissima – Chorwacja, jednorożce i … przytulanka syrenka – urodziny Tosi. A ja zapraszam Was na spacer po Splicie, podczas którego towarzyszyły nam Tosi prezenty. Wszystkie upominki są z jednej z moich ulubionych dziecięcych marek Meri Meri.
Ostatnio opublikowałam wpis o tym co zabrałam w podróż do Chorwacji – 10 podróżniczych gadżetach. Przyszła pora na listę akcesoriów dziecięcych. W dzisiejszym zestawieniu przedstawiam Wam rzeczy, które nie tylko pojechały z nami do Chorwacji, ale które jeżdżą z nami w każdą podróż. W zasadzie są to rzeczy, które przydają się nie tylko w podróży, ale które służą nam praktycznie każdego dnia.
Ten post powstał dzień przed wyjazdem do Chorwacji. Zaczęłam wyciągać rzeczy z szaf i zamiast się pakować zaczęłam robić zdjęcia. Natchnienie zazwyczaj nachodzi mnie w zupełnie nieodpowiednich momentach 😉 Przedstawiam Wam listę 10 podróżniczych gadżetów. Moich hitów, które przydają się w podróży i które zabieram ze sobą. I takich, które te podróże przypominają, kiedy jesteśmy już w domu.
Podróżujemy często. W ciągu roku zazwyczaj minimum raz w miesiącu pakuję walizkę (wiosną i latem częściej). W ciągu ostatnich kilku lat minimum raz w roku wyruszamy w dalszą podróż na okres miesiąca, dwóch, a nawet trzech. Pakowanie towarzyszy mi tak często, że stało się zajęciem zupełnie normalnym.
Znajomi widząc nasz bagaż na miesiąc we czwórkę (dwójka małych dzieci, mąż i ja), czyli jedną 40kg walizkę i dwa niewielke plecaki podręczne pytają: „a gdzie reszta?”, a następnie: „jak Wam się to udało?”.
Wiem, że wiele osób ma problem z pakowaniem. Wiele osób na samą myśl o pakowaniu odczuwa mdłości 😉 Wiem, że wiele osób często traci na pakowanie zbyt wiele czasu, wydaje przed pakowaniem zbyt wiele pieniędzy kupując zbędne rzeczy i ostatecznie bierze ze sobą za dużo bagażu.
Daleko mi jeszcze do bycia ekspertem w tym temacie, ale lata praktyki wiele mnie już nauczyły. Dlatego chciałabym się w tym wpisie podzielić z Wami moimi radami jak dobrze się spakować. Dobrze, czyli tak, żeby zabrać ze sobą jak najmniej bagażu, ale żeby niczego nam nie zabrakło. Moim celem zawsze jest spakowanie tylko tych rzeczy, z których każda zostanie wykorzystana (poza lekami oczywiście, których wolałabym nie wyciągać z torby). Mam nadzieję, że każdy znajdzie w tym wpisie przynajmniej jedną radę, czy jeden trik, który będzie mógł wprowadzić u siebie i udoskonalić swój proces pakowania.
Mamy w tym roku szczęście do wakacji w miejscach urządzonych od deski do deski w skandynawskim stylu. O jednym z nich pisałam już na blogu – różowe wakacje w Villa Rosa na Kaszubach. O kolejnym opowiem w dzisiejszym wpisie.
Estepona to moim zdaniem jedna z najciekawszych i najładniejszych miejscowości na Costa del Sol. Trafiliśmy do niej zupełnie przypadkiem. Opis w przewodniku nie zachęcał nas do odwiedzenia tej miejscowości. Dowiedzieliśmy się z niego, że główną atrakcją Estepony są plaże, że w mieście nie ma zabytków (nie jesteśmy ich wielkimi fanami, ale wzmianka o ich braku wskazywała na brak ciekawej architektury), że przyjeżdżają tu głównie rodziny z dziećmi, bo jest wiele parków rozrywki (ich fanami również nie jesteśmy) i że jest bardzo tłoczno. Po przeczytaniu tego opisu miasto to zepchnęłam na dół mojej podróżniczej listy. (więcej…)
Po prawie 1,5 roku mieszkania w nowym domu przyszedł wreszcie czas na urządzenie salonu. Z powodu dość licznych podróży wciąż odkładaliśmy w czasie ten temat i poza kanapą pokój stał pusty. Tegoroczną zimę spędzamy w domu (a przynajmniej taki jest plan 😉 ), dlatego nadszedł czas zaaranżować to miejsce, żeby stało się bardziej przytulne.
W tym roku wrzesień oznacza dla nas nie tylko koniec lata, ale również koniec wakacji i początek przygody Meli z przedszkolem, a Tosi z zerówką. Z jednej strony smutek, bo kończą się upalne dni i długie długie wieczory (i jak zwykle nie zdążyłam się nimi nacieszyć), bo czas zbyt szybko mija (przecież dopiero co ja chodziłam do szkoły!), bo coś się kończy. I mimo, że lubię zmiany, to etap przejściowy zawsze napawa mnie smutkiem. Z drugiej strony nadchodzi moment, kiedy dzieci zaczną spędzać kilka godzin poza domem, a ja będę miała więcej czasu na pracę, yeah! (tak, naprawdę ogromnie mnie to cieszy).
Lato trwa w najlepsze, sezon na owoce jeszcze aktualny, słońce dodaje energii od kwietnia praktycznie każdego dnia. Wszystkie te czynniki sprawiają, że nasze śniadania o tej porze roku są bardziej wyszukane niż typowe kanapki. Uwielbiam robić różnego rodzaju owsianki, kasze, naleśniki czy placki. Wszystkie przepisy na moje ulubione śniadania znajdziecie tutaj pomysły na śniadania. Najczęściej robimy coś z tej listy pomysły na zdrowe czekoladowe śniadania, jeśli lubicie czekoladę, to musicie czegoś stąd wypróbować. A dziś zostawiam Wam przepisy na nasze ulubione wersje śniadaniowych placków. Jogurtowe placki z owocami, naleśniki z brzoskwinią i kwaśną śmietaną i nasze od lat ulubione skandynawskie racuchy. A na zdjęciach historia jednego posiłku z dziećmi … 😉