Jakiś czas temu we wpisie jak stworzyć kapsułową garderobę pisałam o tym co mnie skłoniło do zmian i porządków w szafie, jak aktualnie wygląda moja garderoba i dlaczego teraz jest lepiej, łatwiej i przyjemniej. Dziś chciałabym Wam pokazać, że kapsułowa garderoba sprawdza sie nie tylko w przypadku osób dorosłych, ale i dzieci.
Co to jest kapsułowa garderoba?
Dlaczego warto stosować zasady kapsułowej garderoby w przypadku dzieci?
- Dzięki kapsułowej garderobie dzieci oszczędzamy pieniądze. Kupujemy mniej ubrań, ponieważ z tych które dzieci mają w szafie możemy tworzyć wiele różnych zestawów.
- Zyskujemy tym samym miejsce w szafach, nie gromadzimy niepotrzebnych rzeczy, mamy w szafie tylko i wyłącznie ubrania, które faktycznie dziecko nosi.
- Mając podobne do siebie rzeczy częściej je pierzemy, bo szybciej zbiera się odpowiednia ilość rzeczy do prania. Nie musimy czekać aż uzbiera się przykładowo pralka żółta w fioletowe kropki (mój mąż nie raz na taką czekał i odkładał rzeczy do prania na przyszłość, która miała nigdy nie nastąpić). Nie potrzebujemy już tyle miejsca do przechowywania brudnych ubrań i nie czekamy na wypranie konkretnej rzeczy „sto lat” 😉
- Ubieranie dzieci jest łatwiejsze, nie musimy kombinować i zastanawiać się co do siebie pasuje. Możemy z powodzeniem dać dzieciom wolną rękę w ubiorze bez obaw, że będziemy wywoływać śmiech na ulicy (choć to akurat złe wcale nie jest ;))
- Kapsułowa garderoba bardzo ułatwia pakowanie walizki na wyjazd. Dzięki temu, że z niewielkiej ilości ubrań możemy złożyć wiele zestawów, pakujemy tych rzeczy po prostu mniej. Dodatkowo, jeśli ograniczamy się do konkretnych zestawów kolorystycznych, to możemy z powodzeniem prać ubrania na dłuższych wyjazdach. Odpowiedni do prania zestaw kolorystyczny zbiera się bardzo szybko.
1. Szare spodnie | 2. Popielata bluzka | 3. Pudrowa bluza | 4. Pudrowa spódnica, popielata spódnica | 5. Popielata czapka, pudrowa czapka | 6. Szare spodnie
Skąd wziął się pomysł na kapsułową garderobę dla dzieci?
Odpowiedź na to pytanie jest w zasadzie bardzo prosta. W pewnym momencie ilość dziecięcych ubrań zaczęła mnie przytłaczać. Zaczęło się zupełnie niewinnie. Będąc w pierwszej ciąży przez jej pierwszą połowę nie kupiłam zupełnie nic. Z jednej strony nie do końca do mnie docierało, że za jakiś czas będzie z nami mały człowiek. Z drugiej miałam wtedy na głowie dość angażującą pracę i przeprowadzkę, dlatego na niewiele więcej wystarczało czasu. Pod koniec ciąży zaczęłam panikować. Nie miałam nic. Zaczęłam czytać poradniki czego takiemu maluchowi potrzeba na start. Słowa rampers, śpiochy czy kaftaniki były mi zupełnie obce. Ale skoro w książkach zalecali przykładowo 4 kaftaniki, to chciałam się do tego dostosować. Dostałam w tym czasie wielka paczkę ubrań dla dziecka po znajomej. Ubrania były w różnych rozmiarach i było tego mnóstwo. Ale nie było dokładnie tyle tych kaftaników ile „powinno”. Więc dokupiłam. Dodatkowo wszyscy dookoła mówili, że dziecko szybko rośnie i radzili, żeby ubrania kupować większe. Stosowałam się do tych rad, mimo, że wiedziałam, że Tosia ma być malutka. I wyszło jak wyszło, czyli nie wyszło dobrze 😉 Do szpitala pojechałam z walizką pełną śpiochów w rozmiarze 62, w których 47 cm Tosia się topiła. Wróciłyśmy ze szpitala i okazało się, że nie mam jej w co ubrać, mimo, że szafa pękała w szwach. Zaczęłam na szybko zamawiać ubrania, nie myśląc czy cokolwiek do siebie pasuje. Moją odskocznia od codzienności z dzieckiem były wieczorne zakupy w pobliskim centrum handlowym, do którego chodziłam się zrelaksować i pobyć przez chwilę sama. Wracałam oczywiście z czymś dla Tosi, a sama chodziłam wtedy w starych dresach (ale o tym było w poście o mojej kapsułowej garderobie ;)). Zazwyczaj te rzeczy kupione pod wpływem impulsu, bez większego zastanowienia, okazywały się kolejnymi niepotrzebnymi ubraniami zajmującymi miejsce w szafie. No, bo kto miałby ochotę na kupowanie zwykłych szarych, praktycznych i wygodnych body? Wiadomo, że bardziej kusiła śliczna, falbaniasta sukienka 😉
Tak było przez pierwszy rok. Często brakowało konkretnych rzeczy, np kurtki przeciwdeszczowej czy kaloszy, które wydawało się, że można czymś zastąpić, bo przecież tyle tych rzeczy już mamy, a miejsca na nowe brakuje. Ciągle brakowało też tych prostych, zwykłych, jednokolorowych rzeczy, które nie przyciągają uwagi w sklepie i których z taką przyjemnością nie kupujemy. W pewnym momencie stwierdziłam, że muszę nad tym zapanować. Bo ubrań było za dużo, a ja cięgle nie miałam w co ubrać Tosi, żeby ubrania były dopasowane do pogody i żebym była zadowolona z efektu.
1. Popielata apaszka | 2. Biała bluzka | 3. Szare spodnie | 4. Biała opaska | 5. Szare getry, błękitne getry | 6. Błękitne spodnie z falbanką | 7. Błękitny komin | 8. Szara bluza
Jak powoli zaczęłam tworzyć dzieciom kapsułową garderobę?
Zaczęłam od pozbycia się rzeczy, które zalegały w szafie Tosi (oddawałam lub sprzedawałam). Były to rzeczy, które np dostałyśmy, a które nie do końca mi się podobały i wiedziałam, że nigdy ich nie założę, a niepotrzebnie zajmowały miejsce w szafie. Pozbyłam się za małych ubrań oraz tych, które z jakiegoś względu mi nie odpowiadały, niby były ok, ale nie lubiłam ich zakładać. Pozbyłam się rzeczy, które nie pasowały do niczego innego i do których musiałabym resztę dokupić, żeby stworzyć komplet. Generalnie zrobiłam wielkie porządki i zostawiłam tylko takie rzeczy, które naprawdę mi się podobały. W następnej kolejności przestałam przypadkowo robić zakupy. Każdy zakup był wcześniej przemyślany. Zaczęłam robić listę rzeczy, które Tosia potrzebuje. Zastanowiłam się w co najchętniej ubieram dziecko i zupełnie zrezygnowałam choćby z kaftaników, o których tak trąbiły poradniki. Stworzyłam sobie taką listę must have w zależności od sezonu (sezony dzielę w zasadzie na dwa, ciepły i zimny). Stopniowo zaczęłam dochodzić do punktu, w którym moje dzieci mają się w co ubrać, praktycznie każda rzecz do siebie pasuje i nie jest dla mnie zaskoczeniem upał, deszcz czy śnieg. I co najważniejsze nie odczuwam już potrzeby kupowania kolejnych, zbędnych rzeczy. Od kiedy jestem zadowolona z zawartości garderoby dzieci przestałam czuć potrzebę na jej rozbudowywanie.
Must have w kapsułowej garderobie dla dziecka
Moje propozycje zestawów dziecięcych z propozycji Lamama
Przy okazji współpracy z marką mam dla Was kod zniżkowy, na hasło CZARNAEWCIA dostaniecie 20% rabatu na wszystkie produkty w sklepie Lamama oraz Równababka.
1. Szara bluza | 2. Szara apaszka | 3. Czapka pastelowy róż | 4. Spódnica | 5. Spodnie budyń, spodnie szare | 6. Komin pastelowy róż
Z mojego podejścia do kapsułowej garderoby Mai nic nie wyszło bo za dużo oj za dużo wzorów i kolorów mi się podoba 😂
A dla Was brawa dziewczyny ! Wszystko idealnie dobrane, pastelowo lekko i dziewczęco 😍
Ja mam ułatwione zadanie, bo mi się naprawdę niewiele rzeczy podoba 😉
Szkoda, że moja córka już się nie mieści w rozmiarówce Twoich córek bo chętnie podpatrzyłabym coś dogrego gatunkowo dla 10 latki:)
Może firma zacznie szyć jeszcze większe ubrania 🙂 Zaczęli jakiś czas temu szyć dla dorosłych, to może będzie coś i dla starszych dzieci 🙂
Wrócę do tego posta, jak będę miała dzieci 😀
Najlepiej chwilę przed 😉
Ewo, piękny masz domek, w częsci salonu masz jakieś mebelki? czy tylko tą piękną knapę?:) ZAInSPIROWANA ;)Pozdrawiam
Miło mi 🙂 W salonie na razie jest tylko kanapa, ale nie dlatego, że taki jest zamysł, a dlatego, że dalej nie został urządzony 😉 Powoli (bardzo powoli) się za niego zabieramy 🙂
Sama zaczęłam tworzyć taką garderobę zanim w ogóle dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak „szafa kapsułowa” 🙂 Od kiedy zauważyłam, że w moim domu jest milion ubrań, a chodzę tylko w niewielkiej ich ilości postanowiłam coś z tym zrobić. Wyrzuciłam na środek pokoju wszystkie moje ciuchy, odłożyłam na bok wszystkie te, w których nie chodziłam ponad 3 miesiące. Spakowałam je i oddałam w zbiórce pomaganieprzezubranie, która akurat odbywała się w szkole mojego dziecka. Resztę ubrań dokładnie posegregowałam i upewniłam się, że każdy z nich będę miała do czego założyć. W taki sposób pozbyłam się większości moich ubrań. Od tamtej pory nie muszę codziennie spędzać pół godziny na zastanawianiu się nad wyborem kreacji. Polecam 🙂
Rewelacja! Takie porządki są bardzo potrzebne. Mnie czeka kolejny jesienno zimowy przegląd garderoby. Bo staram się takie przeglądy robić minimum 2 razy do roku przy zmianach sezonu. Nawet mimo niewielkiej ilości ubrań znajdzie się coś, czego już się nie nosi 🙂