Jak to się dzieje, że w Portugalii robię setki pięknych zdjęć aparatem i nie publikuję wpisów, a w Polsce jak mi się przypomni, że warto mieć jakieś pamiątki, sięgam po telefon, bez zastanowienia robię zdjęcie i właśnie te zdjęcia lądują na blogu? … 😉
Nie jest to najpiękniejsza fotorelacja, ale wspomnienia takie są. Co to były za trzy tygodnie! Pełne śmiechu, spotkań, wzruszeń, rozmów, świętowania. Pierogów, barszczu, ciast, tortów. Spacerów, gier i wizyt w księgarniach. Był nawet krótki wyjazd, kąpiel w jacuzzi, sauna i zimne prysznice na zewnątrz i pierwsze w życiu morsowanie w jeziorze. Było absolutnie przepięknie!
Zapraszam na fotorelację i polecenia wielu książek, kilku polskich marek i fantastycznego miejsca w lesie nad jeziorem w Polsce.
Wpis zawiera linki afiliacyjne.

- Tradycyjne zdjęcie przed podróżą.
- Gdzieś pomiędzy jednym domem, a drugim. Na czytniku książka „Jedno życzenie” Nicholasa Sparksa. W drodze do Polski chciałam jeszcze bardziej poczuć klimat świąt. Ale z tą książką nie trafiłam. Była smutna, ale niekoniecznie wzruszająca. A przede wszystkim miała być zaskakująca, a była bardzo przewidywalna. Po tej pozycji sięgnęłam po „Grudniowy dom” Magdaleny Knedler, też niezbyt wesoła, ale bardzo mi się podobała. Fajnie napisana, ciekawa tematyka, odkrywanie w starym domu tajemnic sprzed lat, uwielbiam (kiedyś marzyłam, że zamieszkam w starym domu, a na strychu znajdę skrzynię pełną starych listów i pamiętników, które kryłyby jakąś tajemnicę ;)). Potem sięgnęłam po kolejną książkę autorki „Historia Adeli” i słabo trafiłam z wyborem, historia była zbyt zbliżona i podobała mi się mniej. Następnie zmieniłam i tematykę i autorkę i sięgnęłam po książkę „Kurwa kurwa kurwa” Linn Strømsborg, nie mogłam się od niej oderwać, dlatego jak tylko skończyłam zaczęłam drugą powieść autorki „Nigdy nigdy nigdy”, była jeszcze lepsza. Szkoda, że na razie Linn Strømsborg wydała tylko te dwie pozycje. Aktualnie czytam „Piersi i jajeczka” Mieko Kawakami, zapowiada się nieźle. Miało być o podróży, a jest o książkach, ale w ostatnim czasie rekordowo dużo czytam i zebrało się trochę poleceń.

- Poranek w hotelu przy lotnisku i bieg do okna zaraz po przebudzeniu, żeby sprawdzić czy spadł wymarzony śnieg (przez cały pobyt nie było, pojawił się w dzień naszego wylotu …).
- Tczew, nasze rodzinne miasto pełne pięknych wspomnień.

- Królewskie śniadanie u Teściowej. Dla mnie twaróg, miód z pomarańczą i imbirem i podwójna porcja kawy bezkofeinowej.
- A dla Meli zupa pomidorowa z klopsikami 😉

- Po wizytach lekarskich i zrobieniu kompletu corocznych badań małe zakupy w Forum w Gdańsku. Kupiłam pierwsze w życiu Levisy 501. Robiąc zdjęcie dla Tomka wciąż się wahałam i nie wiedziałam, że jak je kupię, to ich z siebie w Polsce nie ściągnę 😉 Mój model to Original kolor Medium Indygo Stonewash.
- Przed parapetówką u kumpla, zanim przyszli goście, włączyłam sobie świąteczny serial „Dash i Lily”. To takie typowe amerykańskie kino o nastolatkach z zakończeniem bez zaskoczeń. Ale fajnie było obejrzeć choćby tę jedną świąteczną pozycję. W tym roku mam na koncie znacznie więcej przeczytanych książek niż obejrzanych filmów czy seriali.

- Dziewczyny, tak jak ja, tuż po obudzeniu chwytają za książkę i nie zasną zanim nie poczytają.
- W Polsce udało nam się dwa razy odwiedzić bibliotekę. A do Portugalii wracamy ze stosem książek z księgarni, w których spędziłyśmy dobrych kilka godzin. Aktualnie wspólnie czytamy „Szkołę oszustów. Akademię Crookheaven.”. Z opisu wynikało, że będzie się podobała fanom Harrego, a my właśnie skończyłyśmy czytać „Harry Potter i przeklęte dziecko” i żałujemy, że to koniec serii.

- W Tczewie wybrałam się na spacer szlakiem najbardziej udekorowanych domów. Lata temu z przyjaciółką, która teraz jest moją sąsiadką w Portugalii, chodziłyśmy na takie spacery. Idąc jadłyśmy ciacho, nastrajałyśmy się świątecznie i rozmyślałyśmy o naszym dalszym życiu. Żadna z nas wtedy nie wpadła, że kiedyś zamieszkamy wspólnie w Algarve.
- Jak mam do wyboru samochód, autobus (w Tczewie darmowy) czy nogi to, jeśli tylko mam czas, niezależnie od pogody wybieram nogi. Kocham chodzić, a spacery po moim rodzinnym mieście, którego nie widzę na co dzień, przywołują masę pięknych wspomnień. Np do tej kładki w liceum prawie codziennie odprowadzałam moją przyjaciółkę. Jak nie mogłyśmy się nagadać, co zdarzało się często, mimo, że widywałyśmy się codziennie, to chodziłyśmy nią w tę i z powrotem …

- Wigilijny i urodzinowy poranek. To mój ostatni rok przed 40! W końcu mogę powiedzieć, że po dwóch czy trzech latach, nie przeżywam urodzin, już się przyzwyczaiłam, że ta 40tka w końcu nadejdzie 😉 Tego sobie życzę, żeby nadeszła 40tka, 80tka, a nawet, o ile w zdrowiu, to może być i 120tka 😛
- Urodzinowy bukiet z kwiatomatu.

- Wymarzone urodziny. Na śniadanie tort pralinowy z Sowy (od lat mój ukochany) i wciąż w piżamach rodzinna gra Wsiąść do pociągu Europa, od której się uzależniłam. Od Wigilii graliśmy codziennie minimum raz, a czasem i cztery razy … 😉 Kapcie to prezent urodzinowy od Tomka, polskiej marki Alwero (propozycja z mojego prezentownika ;))
- W drodze na wigilijną kolację.

- Najpiękniejsze święta! Cudownie było spędzić z Nimi ten czas. Odkąd mieszkam za granicą jeszcze bardziej doceniam te wspólne chwile.
- Prababcia z prawnuczkami. Tośka, tak jak ja kiedyś, przy każdym spotkaniu mierzy się z babcią, w tym roku udało jej się babcię przerosnąć.

- Kuzynki. I tradycyjne zdjęcie pod choinką.
- Prezenty od polskiej marki Natula. Mięciutka bluza w przepięknym głębokim niebieskim kolorze Przytulność, niezwykle miły i niegryzący sweter Ven i tak samo niegryząca czapka z wełny merino i kaszmiru Sisu. I kartki autorstwa Malwiny Piękoś, które już oprawiłam i wiszą na ścianie w domu w Portugalii.

- Kiedyś było mi smutno, że urodziłam się w Wigilię i nie mam takiego tylko swojego dnia. Jak dorosłam cieszę się, że mogę ten dzień świętować z rodziną.
- Kolejne wyśpiewane Sto Lat i kolejny tego dnia tort.

- Kiedyś konikiem był mój tata, teraz pałeczkę przejął Tomek.
- Święta są piękne, ale męczące 😉 Tosia w swoim dawnym pokoju, ale teraz w łóżku kuzynki.

- Po wizycie w urzędzie i w banku czas na randkę z Tomkiem.
- Kiedy dwa torty, sernik i makowiec Teściowej w święta to za mało … A tak poważnie, to na czas pobytu w Polsce zrezygnowałam z niejedzenia cukru. Trochę najadłam się na zapas 😛 Teraz znowu unikam.

- Bluza to prezent od rodziny na święta, również z prezentownika. Polskiej marki Wasalaa, model Janka, kocham ten kolor.
- Nowe miejsce na mapie Tczewa. Przynajmniej dla nas nowe. Bardzo fajna kawiarnia Samo Dobro (lokalizacja).

- Po świętach mieliśmy w planie odpocząć od siedzenia przy stole i wynajęłyśmy z moją siostrą dwa domki w fantastycznym miejscu Głuszecki Las – zobacz obiekt. Właściciele mają tylko dwa domki na dużej, zalesionej działce w Borach Tucholskich, 100 metrów od jeziora, z sauną i jaccuzi w leśnym zagajniku.
- Marzy nam się z Tomkiem takie miejsce. Malutka chatka, cisza, spokój, natura, woda w okolicy. Link do rezerwacji znajdziecie tutaj.

- Zimowa herbata z widokiem na mój piękny kraj w kubku sprezentowanym przez polską markę Mój Kraj Taki Piękny 🙂
- Próba przekonania mnie do zjedzenia papryki. Jem już prawie wszystko, ale papryki wciąż nie mogę przełknąć. Ten zapach … Musiałam oddać paprykę razem z chlebem 😛

- Po świętach wciąż mało nam barszczu, tym bardziej, że taki pyszny!
- Ciasta ciastami, cukier cukrem, ale treningi też były.

- Rozgrzewka przed pierwszym w życiu morsowaniem. Dres polskiej marki Muuv, czapka polskiej marki Surf Inc.
- Weszłam bez większego zastanawiania, szybkim krokiem, żeby nie zrezygnować. Skupiłam się na myśleniu jak dobrze będzie po. Stosuję tę zasadę m.in. regularnie ćwicząc na macie, za czym szczególnie nie przepadam, ale kocham uczucie satysfakcji i zastrzyk energii po. Po wyjściu z wody było jeszcze wspanialej niż po ćwiczeniach! Pamiętacie jak przychodziliście z domu po godzinach spędzonych na śniegu? Jak powoli odmarzaliście, ciało było lodowate, czerwone i lekko piekło? Tak właśnie się czułam po morsowaniu. Podobało mi się to doświadczenie, przeniosło mnie do jednych z najlepszych wspomnień z dzieciństwa!

- Po morsowaniu dobrze było się wygrzać w ciepłym jaccuzi. Na zmianę z sauną i lodowatymi prysznicami na zewnątrz.

- Wsiąść do pociągu Europa czeka na graczy.
- Te dni były wypełnione niesamowitą radością.

- Mela założyła te uszy renifera jeszcze w Portugalii i zdjęła dopiero w Nowym Roku. Wciąż słyszę dźwięki tych dzwoneczków …
- Nauka zaklęć z „Nieoficjalna Wielka Księga Zaklęć Harrego Pottera.”

- Nic nie smakuje tak dobrze z ogniska, jak kiełbasa, jeszcze nie zwęglona, ale już fajnie chrupiąca. Szczególnie, że jem kiełbasę tylko z ogniska, więc ostatnio mniej więcej raz na kilka lat.
- Przepięknie wydana książka „Chłopiec, kret, lis i koń”, którą dostałam na urodziny od przyjaciółki.

- Piękne były te chwile, z książką, przy kominku.
- Kiedy dopada zmęczenie, ale chcemy przedłużyć jeszcze trochę ten dzień.

- Nad jeziorem Kałębie w Osieku, gdzie kiedyś urządziliśmy niespodziankę dla Mamy i Teściowej i zabraliśmy je razem z naszym rodzeństwem na piknik z okazji Dnia Matki. Mam sentyment do tego miejsca.
- Przystanek w klimatycznej kawiarni Dzienna Dawka w Starogardzie Gdańskim (lokalizacja).

- Idziemy świętować nadejście Nowego Roku.
- Dziewczyny ze swoją przyjaciółką, z którą mieszkały po sąsiedzku i razem dorastały. Tak ciężko było się żegnać. Piąty rok żyjemy na emigracji i mam wrażenie, że pożegnania z każdym rokiem są coraz trudniejsze.

- Początek jednego z najpiękniejszych wschodów słońca w moim życiu (nie widziałam ich jakoś specjalnie dużo, bo przez większość życia byłam nocnym markiem, ale ten był naprawdę spektakularny ;)). Wydawało się jakby za tymi szybami płonął ogień, a to tylko odbijające się słońce.
- Każdy, kto tędy przechodził zatrzymywał się na zrobienie zdjęcia.

- Nawet Tomek, którego o to poprosiłam 😉
- Najbardziej lubię podróżować o świcie.

- Kiedy mam wybór pomiędzy schodami ruchomymi, a zwykłymi, zawsze wybieram zwykłe. Często jestem jedyną osobą, która z nich korzysta. Wchodzenie po schodach traktuję jak świetną okazję do mini treningu. Na tych schodach z dość dużym obciążeniem na plecach to nawet nie był taki mini 😉
- Przylecieliśmy do Polski z jedną walizką i trzema lekkimi plecakami. Wróciliśmy z trzema walizkami, trzema ciężkimi plecakami … A resztę, która się nie zmieściła wysłaliśmy w dwóch paczkach … Tak to jest, jak na liście życzeń na święta są pościele i prześcieradła dla całej rodziny i ciepły koc, i wszyscy kochamy książki, więc kilka wizyt w księgarniach zakończyło się uzupełnieniem zapasów. Przy okazji przetestowaliśmy wysyłkę Inpostem, rewelacja! Po 4 dniach roboczych paczki były w Portugalii. Tak dla kontrastu tego samego dnia zamówiłam kurtkę z portugalskiego sklepu, doszła 7 dni później 😉
W Nowym Roku chcę Wam życzyć zdrowia, spokoju i miłości. Zrozumienia czego pragniecie i wytrwałości w realizacji celu. A poza tym to śmiechu do łez, motyli w brzuchu ze szczęścia i jak najwięcej pięknych momentów do zapamiętania! Dziękuję, że tu ze mną jesteście.
Pięknie się to czytało. Jak zwykle skradam wszystkie polecenia książkowe dla siebie i córek. Właśnie odwiedzam przyjaciółkę, która wyjechała do Australii. Zgadzam się, pożwgnania są co raz trudniejsze ????