Po prawie 1,5 roku mieszkania w nowym domu przyszedł wreszcie czas na urządzenie salonu. Z powodu dość licznych podróży wciąż odkładaliśmy w czasie ten temat i poza kanapą pokój stał pusty. Tegoroczną zimę spędzamy w domu (a przynajmniej taki jest plan 😉 ), dlatego nadszedł czas zaaranżować to miejsce, żeby stało się bardziej przytulne.
Moodboard pastelowy salon
Zrobiłam dokładną listę rzeczy, które stały się naszą bazą. Już dzięki tym niewielu meblom i dodatkom pomieszczenie nabrało uroku. To jeszcze nie koniec zmian, ale tyle wystarczyło, żeby z pustego pokoju zrobić przytulny kąt.
1. Pastelowy róż Dekoral | 2. Sofa Vellentuna Ikea | 3. Koc i poduszki La Millou | 4. Lampa Vita Copenhagen | 5. Stolik Normnn Copenhagen | 6. Huśtawka ArteAria | 7. Plakaty i ramy Vissevasse | 8. Skóra owcza FolkBrand | 9. Kosz Bohemia Design | 10. Lniane zasłony Ikea | 11. Komoda HK Living
1. Ściana w kolorze pastelowego różu
Pomysł na różową ścianę w salonie zrodził się podczas naszej wiosennej podróży na Sycylię (o podróży możecie poczytać tutaj – miesiąc na Sycylii i przewodnik po Sycylii). To właśnie sycylijskie różowe fasady zainspirowały mnie do przemalowania salonu. Róż to podobno kolor ludzi szczęśliwych, pasuje do nas idealnie. A kiedy tylko spoglądam na tę ścianę, to przypomina mi się nasz do tej pory ulubiony zakątek w Europie.
Sycylijskie inspiracje
2. Sofa modułowa
Ta sofa przez ostatnie 1,5 roku stała samotnie w salonie. Ze względu na to, że pokój był pusty, a sofa składała się z pojedynczych modułów, które można dowolnie ze sobą łączyć, zmieniałam jej ustawienie mniej więcej raz w miesiącu. Ja cieszyłam się, że mogę coś zmienić, mąż niekoniecznie. Po kilku miesiącach zaczęłam to robić tylko jak nie było go w domu, on się nie denerwował, czasem zmiany nawet nie zauważał, ja miałam frajdę, a pod kanapą było wysprzątane, same plusy 😉 Dla mnie sofy modułowe to genialne rozwiązanie. Mamy dwa moduły otwierane ze schowkami, które są bardzo pojemne, mieszczą się tam wszystkie nasze kołdry, poduszki i koce. Mamy też moduł do spania, rozkładany, z którego po rozsunięciu tworzy się łóżko. Materac to osobny element, który na czas spania się rozpina i rozkłada. Ten osobny materac to dla nas duży plus, ponieważ kiedy dzieci są chore, rozkładamy go u nich w pokoju i któreś z nas może wygodnie spać z nimi w pokoju.
Dwie rzeczy, które mi się w tej kanapie nie podobają, to po pierwsze plastikowe, czarne nóżki. My zastąpiliśmy je kawałkami drewna, które wycięliśmy (czytajcie „mąż wyciął” 😉 ) z resztek jesionowego blatu, który został po urządzeniu łazienki. Druga rzecz, to jasno szare pokrycie, które niestety bardzo szybko się brudzi, a brud na tej fakturze jest mocno widoczny. Na szczęście i ten problem można rozwiązać, ponieważ można kupić dodatkowe pokrycie w innym kolorze i na czas czyszczenia wymieniać. Pokrycie łatwo się zdejmuje i można dzięki temu w prosty i nie za drogi sposób odmienić sofę.
3. Koc i poduszki
Uwielbiam te koce. Są super miłe i ciepłe. Pierwszy tego typu model mamy od kilku lat. Jesienią i zimą jest to zdecydowanie mój ulubiony gadżet domowy. Mój przepis na idealny zimowy wieczór – herbata, książka i ten koc, a za oknem najlepiej niech wtedy pada i wieje 😉
4. Lampa z ptasich piór
Tak, ta lampa jest z prawdziwych ptasich piór. Co jeszcze ciekawsze każde pióro zostało ręcznie zamocowane. To był pierwszy dodatek do naszego salonu. Dalsze urządzanie było podyktowane tym, żeby reszta pasowała do lampy 😉 Ja tę lampę uwielbiam i u nas w salonie, w którym nigdy nie palimy mocnego światła, sprawdza się idealnie. Daje bardzo delikatne światło. Klosz można zamocować nie tylko na kablu z sufitu, ale i na krótkich lub długich nóżkach, albo na uchwycie ściennym.
5. Stolik na kółkach
To mój łup z TKMaxx (cena w TKMaxx była bardziej atrakcyjna niż w sklepach internetowych). Może służyć jako barek, jako stolik, albo jako wózek dla lalek i misiów (dziewczyny przetestowały).
6. Huśtawka
W domu są dzieci, więc musi być i huśtawka. Bez zabawy na huśtawce nie ma dnia. Na tej sama chętnie się bujam, mimo, że mąż ostrzega, że może spaść. Sam ją mocował i chyba nie ufa tej konstrukcji.
7. Plakaty i ramy
Plakaty Vissevasse urzekły mnie jak tylko je zobaczyłam. Plakaty nie są moją ulubioną dekoracją ze względu na to, że jest to dekoracja masowa. Jednak w ofercie tej firmy znalazłam obrazki, które nie tylko pasują do naszego wnętrza, ale też w jakiś sposób nas opisują. Wybrałam plakaty:
- Hand-clapping girls, bo mamy w domu dwie dziewczynki (Tosia już zadecydowała, że ta po lewej to ona, po prawej Mela),
- Camper, bo marzymy, żeby kiedyś kamperem zwiedzać świat,
- Balloon Dream, bo zdarza nam się bujać w obłokach i marzyć (a potem te marzenie spełniać),
- Beach Hut, bo kochamy Skandynawię, skandynawski klimat, skandynawski styl, plażę i morze,
- Lotus, cisza, spokój, woda i różowe kwiaty, nie mogło go u nas zabraknąć.
Ramy Vissevasse to hit. Niby zwykłe, klasyczne, aluminiowe ramki. Ale wykonane są z nieodblaskowego pleksiglasu, dzięki któremu światło pochodzące z okien czy lamp nie odbija się w szkle. Nie dość, że pięknie to wygląda, jest super fotogeniczne (dla mnie to ma znaczenie), to jeszcze chroni plakaty przed promieniami UV i przed blaknięciem.
8. Skóra owcza
Można ją położyć na podłodze, na sofie, na huśtawce. Co kilka dni zmienia u nas miejsce, świetny dodatek do wnętrza.
9. Kosz
Znalazł się u nas przypadkiem, a tak w sobie rozkochał, że planuję więcej tego typu dodatków. Świetnie ocieplaj wnętrze. W tym koszu trzymam koce.
10. Lniane zasłony
Nie przepadam ani za firanami, ani za grubymi zasłonami, ani za roletami, ani za żaluzjami. A za lnem szaleję (jak zresztą możecie się przekonać czytając ten wpis – zestawienie najciekawszych lnianych marek). Dlatego zdecydowałam się na białe, lniane zasłony, które w dzień chronią przed mocnym słońcem, a wieczorami osłaniają i zapewniają prywatność w mieszkaniu.
11. Komoda
Mebel, którego jeszcze nie mamy, ale na który zapadła już decyzja. Kiedy u nas będzie, ani czy się sprawdzi nie wiem. Ale na tę chwilę bardzo mi się podoba.
Mam pytanko odnośnie samej kanapy. Jak z jej wygodą i jakością?
Ahh i czy te moduły jakoś się ze sobą łączą? Zastanawiam się czy jak dzieci bedą skakały nie będą się rozsuwały?
Ja mam słabe porównanie jeśli chodzi o kanapy, bo to jest dopiero druga w moim życiu. Jak dla mnie wygodna, jakoś bardzo fajna. Moduły się ze sobą łączą za pomocą metalowych zaczepów, które w prosty sposób się mocuje z której strony chcemy 🙂 Ale jeśli chodzi o kolor to niekoniecznie jest praktyczny przy dzieciach. Plamy spiera się z tego materiału dość ciężko 🙁